piątek, 22 lipca 2011

22 lipca

       " Siedziałam przy oknie patrząc na spływające po szybie krople deszczu. Padało już od czterech dni. Wszystko było szare, mokre i zimne. Ale lubiłam taki klimat. Popadałam wtedy w niezwykły stan. Dużo rozmyślałam i szukałam sensu w moim życiu. Za każdym razem wracałam do tego samego punktu wyjścia. W moim życiu nie było czegoś takiego jak SENS. "

czwartek, 21 lipca 2011

21 lipca

Czuję pustkę. Pustkę i żal. Nie mogę się pogodzić, że tak szybko odeszła. Z dnia na dzień. Dziś jest, jutro już jej nie ma. Gdyby chociaż dała jakiś znak, jakiś sygnał, cokolwiek ...
Mogłabym się przygotować psychicznie. Ale nie dała żadnego znaku ... Odeszła od tak.
A ja przez bardzo długi okres widziałam ją. Naprawdę ją widziałam. Jak wracała z kościoła lub sklepu, jak krzatała się po ogródku, jak chodziła po drodze z kotami...
W pewnych momentach sama siebie się bałam. Przecież ona nie żyła, przecież ona umarła, a mimo to codziennie krzyczałam jej :
- Dzień dobry !
To już ponad rok. Trochę się uspokoiłam. Trochę się przyzwyczaiam, że starszej pani już nie ma. Ale mimo to nieraz idę do niej do domu, pukam do drzwi i nagle opamiętuję się, że to już przeszłość ...

21 lipca

Słońce rzucało ostatnie promienie. Papieros powoli dogasał.
Ukucnęłam by chwilę odpocząć. Ostatnie zaciągnięcie się nikotyną i dalszy bieg.
W sumie nie wiedziałam po co biegnę. Bieg donikąd ?
Biegłam by uciec od problemów. By uciec od zmartwień, fałszywych ludzi ...
Wiedziałam, że to nie doprowadzi do niczego dobrego. Mimo tego nadal walczyłam z moim zmęczeniem i uciekałam. Uciekałam coraz dalej, przewracałam się. Wstawałam i na nowo rozpoczynałam bieg. Nie miałam już siły, ale tak bardzo chciałam uciec.
W końcu przewróciłam się. Moje ciało opadło bezwładnie na mokry od morskich fal piach.
Serce przestawało powoli bić, mózg przestawał pracować, krew w żyłach płynęła już spokojnie kończąc obieg. Udało mi się. Uciekłam ...